Wczoraj duzo myslalam.lubie sobie porozmyslac kiedy leze w lozku...Ona mysli,ze zasypiam a ja wtedy rozmyslam, marze i analizuje pewne sprawy.Tak tez bylo wczoraj wieczorem. I dochodze do niepokojacego wniosku.....coraz czesciej przeychodza mi zle, natretne mysli dotyczace Jej. Z jednej strony dala mi wszystko: pierwsze zakochanie, milosc, pierwsze szalenstwo, pierwszy prawdziwy seks, pierwsze romantyczne uniesienia i tak wiele innych rzeczy,ze moglabym tak wymieniac do jutra.....ale ......jest jednak ale. Druga strona medalu jest to, że czasem czuje sie jakbym byla o 10 lat starsza od momentu kiedy ja poznalam. Wiem, ze Ona ma trudny charakter, ja tez nie mam najlatwiejszego...ale to co czasem robie dla niej tez juz mnie zaczyna przerastac. Nie wiem jak dlugo wytrzymam choc bardzo Ja kocham i nie potrafie sobie wyobrazic zycia bez Niej.
Dla przykladu, wczoraj bedac w pracy, a mialam mnostwo roboty, musialam isc do innego pokoju i spedzilam tam okolo godziny - majac ze soba komorke ( na wszelki wypadek jakby zadzwonila) kiedy wrocilam kolega powiedziel mi, ze Ona dzwonila. Oddzwonilam. I afera, ze ja oszukuje, ze gdzies sie szlajam, ze najlatwiej powiedziec, ze wyszlam do innego pokoju itp. Nawyzywala mnie, nawsciekala, narobila wstydu przy kolegach z pracy, ech. Na nic daly sie tlumaczenia,ze mialam komorke w kieszeni i nie slyszalam, ze mi sie rozladowala, ze nie mam zwyczaju spowiadac asie kolegom z pracy dokad wychodze, zwlaszcza, ze to byla nagla decyzja.
Czasem mam tego dosc.
I meczy mnie to.