paź 11 2002

I jak tu się uśmiechać????


Komentarze: 2

No i proszę....ostatnia moja notka pochodzi z 7 pazdziernika...jak ten czas leci....moja nieobecność na blogu nie wynika jednak ze zlej woli czy też lenistwa a z bardziej prozaicznego powodu. Nie będę nic pisala kiedy siedzi obok ten kolega z pracy i zaglada przez ramie....eech.jak mnie to wkurwia. każdy chyba stwierdzi, że nie ma nic gorszego niż pisanie op swoich uczuciach, odczuciach, wyplakiwaniu się na blogu w chwili kiedy jakis durny palant zaglada przez ramie...i mnie wkurwia. Bo jak tu się skupić kiedy musisz co chwilę minimalizowac okienko by ten gnojek nie patrzyl i nie czytal....a że na nieszczęście należy do grupy "życzliwych" to musze uważać bo jest pierwszy do tego by mojemu szefowi szepnąć slowko co też ja robię w pracy.....wrrr

A tak wpgóle to jestem dzisiaj jakaś taka wkurwiona na caly świat...na pewno wynikiem tego jest wczorajszy wieczór i dzisiejsza noc. poczynająć od wieczora, wścieklam sie na moją polówkę bo zrobila mi świństwo (przynajmniej takie mam o tym zdanie) no bo sami pomyślcie-wracacie po 22.00 do domu zrąbani jak pies - będąc w pracy od 11.00, nie zdążycie nawet zdjąć butów a już slychać od progu "sama se te zupę gotuj bo to twój pies". Zaznaczam, że polówka caly dzień spędzila w domu bo ma urlop" a chodzilo o żarcie dla psa. Wkurwilam sie maksymalnie. I przede wszystkim bylo mi przykro....ona siedzi od tygodnia w domu, nie robi kompletnie nic.....ten urlop miala wykorzystac na pisanie pracy magisterskiej a skonczylo sie na tym, że nie ma weny i splodzila coś okolo 1,5 strony....i wyzywa się za to na mnie. Przecież to nie moja wina, że jak jestem w pracy to ona tego nie wykorzystuje tylko śpi do 12.30 potem się tlucze po domu, wychodzi na pólorej godziny na spacer z psem, znowu sie tlucze po domu - i nic nie pisze. I oczywiście chodzi wsciekla, że nic nie  zrobila -tylko zmarnowala ten tydzien. A dostaje się mnie bo przecież argument jest taki, ze nie pisze nic ponieważ ciągle siedzi w kuchni i gotuje psu. Tak mnie to wkurzylo....przeciez sama tego chciala.Przez pierwsze 1,5 miesiąca gotowalam suczce ja ale pewnego dnia polówka stanęla w drzwiach i oznajmila: "tak, doszlam do wniosku, że to Mój pies, więc ja go bedę karmić. " OK. nie mialam nic przeciwko ale teraz jak suka czasami nie chce jej sie sluchac czy jest niedobra to ona mówi:przecież to nie mój pies tylko Twój-sama sobie z nim wychodz, gotuj i go wychowuj. Nie rozumiem tego. To takie cholernie niedojrzale.....no i wlasnie tym mnie wkurzyla.

Ja się obrazilam, tzn. nic sie do niej nie odzywalam i okolo 23.30 chcialam isc spac ale Oczywiście pani Baronowa oglądala film i katowala mnie nim do 24.30, wiec nie zasnelam tylko sie przewalam ppo lózu. A jak już w końcu i ona się polozyla to specjalnie się wiercila do 2 w nocy. Prosilam, zeby tego nie robila bo ja rano musze wstac a Ona sobie bedzie znowu spala do poludnia....ale nie..oczywiscie wielce obrazona za to, ze smialam się obrazić, zlosliwie się wiercilam. A kiedy się w koncu do niej przytulilam-dla świętego spokoju- to dla odmiany zacząl nam wyć kaloryfer-ona tak ma, skurwiel-i tak do 5 rano.....Jezu ale ja się dzisiaj czuję, jak wymaglowana szmaciana lalka.

A w perspektywie co? Szkola! Przez caly zasrany weekend od rana do nocy. A po weekendzie co? Praca od 11 do 23.30 - codziennie!!!!Ja się wykonczę....a co po tak upojnym tygodniu? Znowu szkola przez caly weekend! I jak tu się usmiechać?

la_jolle : :
14 października 2002, 14:49
Jak widac powyzej....naprawde jest sie czasem po co usmiechac :))) chocby dla samej/ego siebie!
red_spike
11 października 2002, 15:20
jak się usmiechać ? hmmm nieraz jest ciężko, ale cóż... mam nadzieję, że znajdziesz chwilkę na uśmiech :) trzymaj się, pozdrawiam

Dodaj komentarz