G.
Komentarze: 3
Taaaak, wczorajszy wieczór można uznać za bardzo udany.Dlaczego? A to dlatego, że wreszcie - od póltora tygodnia - spędzilyśmy z moja pólówką troszkę czasku w lóżku na baraszkowaniu...oj...jak ja lubię takie chwile. Dzisiaj też mam to obiecane ale nie wiem jak to się skończy bo i w pracy muszę troszkę dlużej posiedzieć i koleżanka G. która ma male kopoty ze swoimi rodzicami może do nas wpaść po radę, cieple slowo i trochę otuchy.Ja to w sumie jej wspólczuję.Ma 23 lata, jest na 5 roku studiów, mieszka z rodzicami i ma prawie dwuletniego syna. Facet, z ktorym byla 8 lat rzucil ja prawie zaraz po urodzeniu malego.Szkoda bo wreszcie zaczelo się im ukladać. Wynajeli mieszkanie, jemu udalo sie w końcu znależć robotę i to na dodatek zgodną z jego predyspozycjami i marzeniami (jest myzykiem), jej zaczely sie spelniac marzenia o rodzinie. Wspolne mieszkanie, dom - bylo niezle.Przez miesiac. A potem jemu zaczelo odbijac.Przede wszystkim kasa, bo taki golec jak ok, wiecznie bez pracy, nagle dostal umowe w knajpie na etat muzyka z pensja okolo 2 tyś. Knajpa - wiadomo, dziewczyny, piwo -jednym slowem pokusy. I tak się zaczelo to co nie zdąylo się na dobre rozpocząć. A teraz ona zostala sama z dzieckiem. Mieszka u rodziców, którym ta sytuacja przeszkadza.Ona sie męczy, maly też. Generalnie nie jest dobrze.Ale, jakoże ja jestem optymistką to sądzę, że jej się jeszcze uda wyjść na prostą.
Dodaj komentarz